25.11.2014
Albo żyjesz bezpiecznie, albo wspaniale
Nie ma nic piękniejszego, niż wyjście poza swoją strefę komfortu. Nie ma znaczenia, czy jest to skok na bungee, podejście do wystrzałowej laski, czy oznajmienie swojemu szefowi, żeby wypierdalał. Liczy się przełamywanie oporów. Skok na głęboką wodę. Wtedy to się nazywa prawdziwe życie. Na pełnej kurwie.
Kiedyś bałem się prawie wszystkiego; kobiet, rozmawiania z obcymi, tańczenia, wypowiadania własnego zdania, a nawet patrzenia komuś prosto w oczy. Srałem w gacie, jak miałem pójść coś sam załatwić, a kiedy rozmawiałem z koleżanką, w której się podkochiwałem, moje policzki płonęły. Działo się to, gdy miałem naście lat, ale nikt mi nie powie, że to normalne w tym wieku, bo dzisiaj znam piętnastolatków, którzy są bardziej ogarnięci od ciebie. No offence.
Przez strach ominęło mnie mnóstwo seksu, dobrej zabawy i niekiedy pieniędzy.
Zrozumiałem, że kiedy siedzę sobię wygodnie, na tym swoim jebanym fotelu oglądając jakiś idiotyczny serial, to w tym czasie ktoś urządza imprezę życia. Kiedy ja piję herbatę z mamą, rozmawiając o tym, co zrobiła ciocia Jadzia, ktoś w tym czasie wciąga koks przez stuzłotówkę ze sztucznych cycków tajlandzkich prostytutek. Kiedy ja siedzę na fejsie, bo nie mam co robić, ktoś w tym czasie stuka dwie nieziemskie bliźniaczki.
Gdy sobie to uświadomiłem, zaczęła się niezła zabawa. Przez ostatnie lata robiłem rzeczy, które lepiej wspominać niż opowiadać. Przeżyłem całą gamę emocji tak silnie jak tylko się da. Celowo wychodziłem ze swojej strefy komfortu, bo wiedziałem że tam po drugiej stronie może i jest niepewnie, ale za to na 90% czeka mnie coś zajebistego. Wchodząc w negatywne emocje rosłem, a wraz ze mną rosły moje jaja. Z zakompleksionego chłopaczka zrobiłem się pewnym siebie i ogarniętym facetem.
Dzięki temu teraz wiem, że receptą na niezapomnianą frajdę jest schemat: Chcę to zrobić, ale się boję. Dlatego zaciskam zęby, spinam dupę i działam. Nie mam za wiele do stracenia. Bo prawda jest taka, że w większości przypadków można tylko zyskać.
No bo co tracę, jeśli wcześniej przełamując strach podchodzę do laski i mówię jej, że ma zajebisty tyłek? W najgorszym wypadku dostanę zlewkę, co jest i tak śmieszne. A w najlepszy wyląduję z nią w łóżku razem jej dwoma najlepszymi przyjaciółkami. Albo co tracę, jeśli rzucam pracę, bo jest beznadziejnie nudna? Nudniejszej niż obecna i tak pewnie nie znajdę.
Za każdym razem wygląda to tak samo. Brak jaj i odwagi hamuje przed lepszym życiem i co najważniejsze przed życiem w zgodzie ze sobą. A jaja same się nie wyhodują. Trzeba je sobie samemu zapuścić. Jak? Najprostszym sposobem jest robienie rzeczy, przez które ktoś może sobie o tobie źle pomyśleć. Obowiązkowo trzeba mieć to w dupie. Ma być niewygodnie i nieswojo, wtedy jest rozwój. Ma boleć, kurwa. Jak nie będzie bolało, to znaczy, że dalej się opierdalasz.
No bo przecież siedzenie w domciu i spędzanie czasu ze swoją rodziną, albo ze swoim kotem jest przyjemne i bezpieczne. Nie stanie ci się krzywda, nikt cię nie wyśmieje, nic nie ryzykujesz. Żyjesz cichutko i nie wychylając się liczysz upływające godziny. W ramach szaleństwa oglądniesz sobie czasem jakiegoś pornosa, albo zaglądniesz na roksę.
Nie czarujmy się, takie życie jest lekko mówiąc do dupy. Jeśli dni mijają ci na niczym i całe życie wyczekujesz tylko piątku, żeby znowu się najebać, co jest twoją jedyną atrakcją, to wiedz, że życie ucieka ci między palcami i marnujesz cenny czas. Zrób coś, co zawsze chciałeś zrobić, ale brakowało ci do tego jaj. Póki jesteś jeszcze młody.
A młodszy niż jesteś dzisiaj już raczej nie będziesz, ni chuja.
Każdy starszy człowiek powie ci, że życie zleciało mu nie wiadomo kiedy. Że życie jest za krótkie i że za dużo czasu marnował na pierdoły i generalnie niepotrzebnie się tyle bał. Może i jest to oklepane gadanie, ale to święta prawda.
Wszędzie są wojny, mordy i gwałty, a za rogiem czyha śmierć, W każdej chwili możesz zginąć. Tak podobno mówią w wiadomościach.
Ale ty żyjesz. Bo w dzisiejszych czasach o śmierć trzeba się trochę bardziej postarać, niż było to za czasów palenia ludzi na stosie. Wtedy jak byłeś inny od całej reszty to miałeś przejebane. A dzisiaj masz takie szczęście, że nikt ciebie nie podpali i nie będzie torturował. Raczej mało szansę są na to, że zajebie cię tygrys, a z głodu w Polsce praktycznie nie da się umrzeć. Mamy prawdopodobnie najbezpieczniejsze czasy, dlatego nie warto żyć pod dyktando strachu. Ja też się wielu rzeczy boję, ale pomimo tego działam. I nie żałuję.
Bo kiedyś jak będę już starym dziadkiem i dla zabicia czasu będę sobie popijał swojskie prawdziwe wino, to przypomnę sobie te wszystkie piękne chwilę, które przeżyłem. Te momenty, w których czułem, że żyję jak największa gwiazda i te niezapomniane przygody, dzięki którym wiem co to dziki ubaw. Ale to kiedyś.
A dzisiaj najlepsze jest to, że to dopiero początek.