28.01.2015

Po co żenić się w młodym wieku?

     Ostatnio doszedłem do ciekawego wniosku. Średnio co tydzień dowiaduje się o tym, że ktoś z grona moich znajomych zaliczył wpadkę. Następnie dowiaduje się, że termin ślubu i wesela jest już dawno ustalony. A na końcu zazwyczaj dowiaduję się, że ta cała ceremonia nie jest zasługą wzajemnej miłości aż po grób, tylko magicznego argumentu za: '' no bo co ludzie powiedzą''.


Łukasz ma 26 lat. Pracuje od dłuższego czasu jako ochroniarz w galerii handlowej zarabiając 1200 złotych. Ze swoją dziewczyną jest już grubo ponad dwa lata i uznał, że najwyższa pora się ustabilizować. W swoim życiu spał z dwoma kobietami. W porywach do trzech. Jest moim dobrym kumplem i pamiętam, że za każdym razem jak zaczynam temat o dupach, jego oczy robią się coraz większe i zaczyna się nakręcać. Mówię mu o imprezach, o striptizerkach i o lodach z połykiem, czyli o tym wszystkim co najważniejsze w życiu dwudziestolatka. Jego oczy są jeszcze większe i wyraźnie daje mi do zrozumienia żebym mówił dalej. Więc ja mówię dalej, tyle że z tego mówienia i tak wychodzi jedno wielkie Gówno.

No bo w tym wieku już trzeba myśleć bardziej poważnie i nie wypada bzykać tłumu lasek, pomimo tego, że chce się tego bardzo mocno.

To nic, że Łukasz z całego serca chciałby pojebać to wesele i zacząć bawić się tak dziko jak się da przynajmniej do trzydziestki. To drobiazg, że zarabia grosze, które ledwo starczają mu na samodzielne życie, a gdy dojdzie do tego dziecko będzie musiał szukać pomocy u rodziców. To chuj, że jego przyszła żona nie dorównuje ani trochę do dziewczyny z jego marzeń.

Ważne jest to, że rodzina nie będzie krzywo patrzeć. I to, że będzie chociaż trochę ustabilizowany. Może nie finansowo, no ale od czegoś trzeba zacząć, nie?

Jarek ma bardziej przejebane. Chłopak ma zaledwie 20 lat. Mimo młodego wieku jest ogarnięty. Jeździ dobrym autem, pracuje zagranicą, ma styl, a w dodatku dziewczyny na niego lecą. Wszystko cacy, tylko ostatnimi czasu popełnił jeden kardynalny błąd. Wpadł z dziewczyną z którą ja, ty i twój kumpel nie chcielibyśmy wpaść. Laska (?) ma sporą nadwagę, wredny charakter i roszczeniowy sposób bycia. Tak bardzo, że zażądała by od ciebie pieniądze w zamian za podwózkę na okazję. Jako że Jarek to mój również bliski kumpel, idę na jego wesele już w maju.

Chyba nie muszę mówić, że gdyby nie pęknięta prezerwatywa, to nie musiałbym? W sumie i tak nie muszę i jeszcze nie zdecydowałem czy pójdę.

Pamiętam, że Jarek planował sobie kiedyś kupić nowe BMW, ale teraz to zeszło na dalszy plan. Teraz dla niego liczy się przeprowadzka i szukanie pracy w Polsce, bo nie zostawi rodziny samej sobie na pastwę losu. Marzenia przegrywają z tym co wypada, lub nie wypada. Kolejny raz.

Jako ciekawostkę dodam fakt, że Jarek czasem kręci sobie na boku z innymi, podobnie zresztą jak jego grubsza połowa. Parka idealna, nie ma co.

Nic nie przebije jednak Filipa. Biedak zalał formę w wieku zaledwie siedemnastu lat. Jego rodzice kazali mu hajtać się zaraz po przekroczeniu osiemnastki pod groźbą wyrzucenia z domu. Biedak posłuchał. Podobno jego ojciec przeprowadził z nim męską rozmowę, zaraz po tym, jak brzuch koleżanki syna zaczął gwałtownie rosnąć. Lokalna anegdota, którą każdy u nas zna na pamięć.

Tata: Filip, to ile razy ty ją tam ten teges?

Filip:  Tatuś, raz tylko!

Śmieszne. Ale ostatnio dowiedziałem się, że chłopak śpi na podłodze, bo żona miewa napady agresji.

Za każdym razem wygląda to tak samo. Stuka dwudziestka. Twoi rodzice i dziadkowe w tym wieku byli już dawno pohajtani, więc siłą rzeczy będą oczekiwać tego samego od ciebie. Ty siłą rzeczy nie masz jaj, żeby postawić na swoim, dlatego posłusznie podążasz. Bo tak wypada, bo bóg, bo honor, bo ojczyzna. To, że nie chcesz nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ważne, że spełniłeś zachciankę swojej babci i dostanie swojego upragnionego wnuka.

Nie mam nic do związków na całe życie, ale pod warunkiem, że spróbuje się przed tym wszystkich rzeczy, których chce się spróbować za młodu. Nie ważne czy to podróż dookoła świata, czy bzykanie dwóch murzynek w stroju kangura.

Ważne jest to, że każdy potrzebuje się wyszaleć. A ciężko jest to zrobić z wrzeszczącym dzieckiem i z jeszcze głośniej wrzeszczącą żoną.

O ile mi wiadomo nie uleganie społecznej presji nie jest karalne. Trzeba po prostu przystanąć w miejscu i zastanowić się: czy ja tego naprawdę chcę? Co jest dla mnie ważniejsze?

A ludzie tylko pogadają i przestaną. I trzeba mieć to w dupie. 

Bo nie warto marnować najlepsze lata swojego życia po to, by zadowolić wszystkich poza sobą.