8.03.2017

Czy twoje życie jest do dupy?



Znam masę różnych ludzi. Niektórych kocham, innych szanuję, a jeszcze innych mam głęboko w dupie. Spośród całej maści są jednak osobniki, których kompletnie nie mogę zrozumieć. Chciałem. Próbowałem. Ale nie umiem. Za chuja.


Jadę sobie tramwajem (tak naprawdę autobusem, bo u mnie w mieście tramwajów nie ma, ale czasem fajnie pofantazjować) i słyszę rozmowę dwóch młodych dziewczyn. Bardzo młodych, bo na oko dwudziestoletnich:

- Wiesz co, kurwa? Ja to przez tego mojego Maćka to tnę się jak pojebana. On mnie zdradza i ja to czuję. Kocham go najbardziej na świecie, ale on ma to gdzieś i non stop wypisuje do jakichś małolat na Fejsie. W dodatku ta szmata Aśka ma na niego chrapkę, bo widzę jak na niego patrzy w szkole. Nieraz mam ochotę popełnić samobójstwo, tylko cykam się zwyczajnie.
- Ty przynajmniej masz chłopaka - odpowiedziała jej grubsza koleżanka. Ja codziennie ryczę w poduszkę, bo nikt mnie nie chce. Nawet Tinder nie pomaga. Mam po prostu pecha w życiu. Chciałabym się urodzić kimś innym. Takie życie w samotności nie ma sensu.


Aha.

Inna sytuacja. Dominik. Lat 22. Jest moim kumplem z gimnazjum. Studiuje obecnie prawo na dobrej uczelni. Jest przystojny, bez nałogów, świetnie się ubiera i ma sporo odłożonej kasy na koncie. Sporo, czyli około 50 tysięcy. Jak na studenta wydaje się być całkiem nieźle. Nie pracuje, bo rodzice finansują mu każdą zachciankę i opłacają życie. Twierdzi, że nie będzie pracował za psie pieniądze nawet dorywczo, bo w tym czasie woli sobie iść na siłownię i popatrzeć jak dziewczyny robią przysiady. Lubię go, toteż czasami zdarza nam się pogadać przez internet. Ostatnio Dominik powiedział mi:

- Moje życie nie ma sensu. Za każdym razem gdy idę ulicą, mija mnie jakieś Porche, Ferrari, albo chociaż nowe Audi. A ja?! Jestem biedakiem. Ludzie obracają milionami, a ja to zwykły student bez grosza przy duszy. Gdybym tylko urodził się synem jakiegoś szejka. Albo chociaż wygrał w totolotka. Moje życie nabrałoby natychmiast kolorów!


Aha.

Zignorowałem narzekania młodych gniewnych i nie powiedziałem im co myślę o tej rozmowie, bo zwyczajnie przeszło mi to obok gwizdka.

Jednak Dominik usłyszał ode mnie kilka słów. Lubię go, jest moim kumplem, więc mam prawo powiedzieć mu, kiedy gada jak ostatni idiota.

Z racji, że coraz częściej słyszę durne życiowe przemyślenia pod tytułem: ''To nie ma sensu'' i ''Moje życie jest do dupy'' jestem zobowiązany popełnić ten wpis.

Mam świadomość też, że gorsze dni przytrafiają się każdemu, ale jeśli należysz do grupy ludzi, którzy myślą w ten sam, destrukcyjny sposób to posłuchaj uważnie.


Skończ wreszcie narzekać, bo wcale nie jest tak chujowo, jak ciągle mówisz.

Zacznij doceniać to co masz. Zacznij być wdzięczny. Zacznij patrzeć na wszystko z innej perspektywy.

Jeśli nie masz długów i masz w banku przynajmniej 400 zł, to jesteś bogatszy od setek milionów Amerykanów.

Jeśli masz dach nad głową, masz własny pokój i nie głodujesz, to znajdujesz się w czołówce najbogatszych ludzi na świecie.

Jeżeli masz ponad dwadzieścia lat, mieszkasz w Polsce i nie masz większych zobowiązań, to masz lepsze perspektywy na sukces, niż miliardy ludzi na tej planecie.

Jeśli potrafisz chodzić, biegać widzieć, słyszeć, czuć, myśleć i samodzielnie oddychać, to setki milionów ludzi może ci tego pozazdrościć, bo nie każdy ma tyle szczęścia.

Jeśli masz dostęp do internetu, to posiadasz komfort o jakim pomarzyć może sobie conajmniej pół ziemskiej populacji.

Jeśli w twoim kraju nie ma wojny i możesz mówić co ci się podoba, to jesteś w gronie wielkich szczęśliwców, którzy nie musza się martwić, czy dożyją do wieczora.

Jeśli rano możesz wyjść na balkon, wypić kawę i pooddychać świeżym, wiosennym powietrzem, to pomyśl jak czują się osoby, które siedzą w więziennej celi i nie mają możliwości robienia tak błahych rzeczy.

Jeśli pożywienie i picie zdobywasz idąc do sklepu i kupując to na co masz ochotę, to jesteś w nieco lepszej sytuacji, niż ludzie, którzy, aby napić się wody chodzą 10 kilometrów wgłąb dżungli uważając przy okazji, by nie opierdolił ich jakiś głodny lampart.

Jeśli jesteś młody, zdrowy, masz się do kogo odezwać i masz z kim wyjść na pizze, jeśli masz po prostu normalne życie, to wiedz, że jesteś zajebistym szczęściarzem. Miliardy ludzi zamieniłoby się z tobą bez mrugnięcia okiem. Doceń to.

Problemy typu brak pracy i brak dziewczyny są czymś wręcz śmiesznym, gdy porównamy to do problemów trzeciego świata. Chwilowy brak kasy, kiblowanie, zjebka od ojca i nawet zanurzenie się we Friendzone jest tak naprawdę niczym.


To nie są problemy. To tylko chwilowe i drobne zmarszczenia na morzu. Prawdziwe tsunami nigdy cię nie spotkało i nie spotka. Jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi.

Zacznij być wdzięczny, a zadziała magia. Staniesz się szczęśliwszy i jednocześnie zyskasz więcej.

Dominikowi powiedziałem mniej więcej to samo, tylko trochę innymi słowami. Wątpię, by kiedykolwiek powiedział jeszcze, że jego życie jest do bani. Bo nie jest. Twoje też nie jest. I moje też nie.

Nasze życia są stosunkowo podobne do siebie, ale jak wiadomo jedni są szczęśliwsi, a drudzy wcale. Wszystko jest kwestią odpowiedniego myślenia.

Twoje życie nie jest do dupy, bo jesteś farciarzem.

A gdybyś jednak kiedyś pomyślał jeszcze, że ciągle masz w życiu pecha i jesteś do niczego, to pamiętaj, że 9 miesięcy przed twoimi urodzinami pokonałeś pięćset milionów kandydatów i zdobyłeś główną nagrodę.

Czy można więcej wygrać?